piątek, 24 stycznia 2014

10. czerwca 2012 , medyczny





Kochani,

Dziś odcinek z cyklu "przychodzi baba do lekarza", a uściślając "przychodzi afrykańska baba do polskiego (acz nieco zafrykanizowanego) lekarza".
Środa. Emekuku. Jak zwykle zaczynam dzień pracy od krótkiej medytacji czekając aż pielęgniarki skończą modlitwy ze śpiewami z pacjentkami, które przyszły szczepić dzieci. Aż tu pojawia się szef ginekologów i zapowiada, że w gabinecie odbędzie się "płukanie jajowodów". Nigdy nie widziłam czegoś podobnego w Polsce, ale ostatecznie nie jestem przecież ginekologiem. Na zwykłej kozetce ginekologicznej, bez żadnego znieczulenia lekarz rozszerzył szyjkę macicy wziernikami Hegara a następnie wpompowywał do macicy mieszankę przeciwzapalno - przeciwzakrzepową. Wskazanie : trudności w zajściu w ciążę (choć dwoje dzieci już jest, ale to przecież mizeria). Skuteczność zabiegu sprawdza się oporem z jakim płyn wchodzi (czy tłok strzykawki się nie cofa i... bólem brzucha spowodowanym podrażnieniem otrzewnej, bo ten płyn oczywiście po przejściu przez jajowody wylewa się tamże. A kto wie, jak boli zapalenie otrzewnej (przy wyrosku np.), domyśla się, że żartów nie ma. Wyraziłam delikatne zdziwienie, że zabieg nie odbywa się w sali operacyjnej przy znieczuleniu ogólnym, na co uzyskałam odpowiedź, że "tak jest taniej" i pacjentka nie może pozwolić sobie na inną opcję.

Piątek. Salvation Hospital. Do gabinetu wślizguje się pielęgniarka i
szeptem uprzedza, że w poczekalni jest "przypadek psychiatryczny" . Zaraz potem krokiem żołnierza na defiladzie wchodzi kobieta lat 25 i trzy osoby z rodziny.
 "What's the problem" - stawiam standardowe pytanie.
-"nie mam żadnego problemu" - pada odpowiedź.
"No to co panią sprowadza do szpitala ?"
- "Oni !". Tu wskazuje na rodziców i oświadcza, że jest "God Almighty,
Lord the Saviour"
- Przepraszam, ale czy dobrze zrozumiałam, że jest pani Bogiem ?
- "Tak, jestem Bogiem Wszechmogącym, Panem i Zbawicielem"
-  No, to pani już dziękujemy.
"Co, już mnie nie chcesz?".
- No nie, przecież jest pani zdrowa!
Wyszła, jak i weszła, krokiem marszowym, z wyciągniętą ręką,
poruszając palcem wspazującym w geście stwarzania świata. Rodzina zeznała, że pacjentka jest krawcową, posiada własny warsztat i mieszka samodzielnie. Sąsiedzi wezwali krewnych wczoraj zaniepokojeni jej dziwnym zachowaniem. Bez dalszych zbędnych dyskusji skierowałam do psychiatryka.

Poniedziałek. Salvation Hospital. Wchodzi dziewczyna z brzuchem, więc
pytam, czy nie jest w ciąży. Nie, skądże. Ostatnia miesiączka? Październik. To z powodu infekcji. Ale czuje jakieś ruchy w brzuchu. Badam - siódmy miesiąc. Szok i płacz. Facet jest żonaty a matka jak się dowie, dostanie zawału. Dziewczyna odbywa obowiązkową służbę po studiach (po studiach!!!). No więc plan jest taki, że gdzieś urodzi, odda dziecko ludziom i wróci do domu jak gdyby nigdy nic.

Znowu środa. Emekuku. Wkracza para (małżeńska?). Zgłosili się do prywatnego szpitala w celu dokonania aborcji. Po zabiegu otrzymali informację, że ciąży już nie ma. Ale brzuch rósł. Zrobli usg... Ciąża jest. Ano jest - stwierdzam po wysłuchaniu tętna płodu. Szósty miesiąc. No i tym sposobem dzieciak się uratował. Niezbadane są wyroki Boskie.

Przychodzi afrykańska baba do polskiego lekarza a lekarz... się nie nudzi.

Pozdrawiam
Anna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz