piątek, 24 stycznia 2014

27. maja 2012, African time



Kochani !

Jeden z klaretynów z tutejszej wspólnoty wygłosił niedawno wykład inauguracyjny na Uniwersytecie Imo. Tytuł "Problematics of african time". Nie byłam, ale po trochu czytam go wydany w formie broszurki, zwłaszcza, gdy na coś czekam, co doskonale pasuje do tematyki. Otóż, gdy ktoś się spóźnia, lub coś nie zaczyna się o czasie, zwykło się usprawiedliwiająco tłumaczyć - no wiesz, african time. Najbardziej jaskrawą konsekwencją tego zjawiska było odmówienie przyjmowania nigeryjskich samolotów na lotnisko we Frankfurcie, ponieważ notorycznie się spóźniały i zaburzały cały misterny grafik, gdzie przyloty i odloty odbywają się co kilka minut. Niektórzy nawet poczuli się urażeni i odczuli to jako dyskryminację, ale czy słusznie...?

 Termin "african time" został według autora ukuty przez niecierpliwych i nerwowych białych misjonarzy, którzy czekali w swoich wygodnych misjach, gdzie do wszystkiego mieli blisko, na wiernych zdążających z odległych wiosek na kościelne celebracje. Nie rozumieli oni zupełnie, że cokolwiek się dzieje, odbywa się zgodnie z rytmem natury, tzn. z domu wychodzi sie o brzasku a nie o 8.15, bo nikt przecież nie miał pojęcia o istnieniu i używaniu mechanicznych zegarków. Poza tym wiele rzeczy może przydarzyć się po drodze...


Prawdziwy zaś "african time" ma swoją głęboką wartość. Rzeczom ważnym poświęca się wystarczająco dużo czasu, a odracza nieważne. Ważna jest czyjaś wizyta, czyjś telefon... Gdy mamy gościa, nie pędzimy jak szaleni do pracy, może ona poczekać. Interesanci w urzędzie grzecznie czekają, bo właśnie dzwoni czyjś dawno niesłyszany znajomy. Trudne też do zliczenia są dni nieobecności w pracy z powodu uczestniczenia w czyimś pogrzebie. Rodziny są duże, a również krewni i znajomi przyjaciół i w ogóle bliscy zmarli kogokolwiek, kto jest dla nas ważny, wymagają osobistej obecności na pogrzebie.

African time nie jest liniowy, jak w pojęciu Europejczyka, ale kairotyczny. Kairos to czas przeznaczony na coś, co się wydarza. Czyli czas mierzy się zdarzeniami, od zdarzenia do zdarzenia i intensywnością zdarzeń. Dlatego nie dziwię się już, że nie mogę dowiedzieć się od mojej siostry, kiedy dana rzecz nastąpi. Odpowiedź jest zawsze taka sama "gdy nadejdzie czas", czyli gdy będą odpowiednie warunki. Data i godzina nie ma najmniejszego znaczenia. Stąd planowanie, grafiki, krótko, a co gorsza długoterminowe skazane są na fiasko.

A ponieważ czas kairotyczny to zdarzenia, niewątpliwie chwila obecna jest bardzo intensywna, jako że dziś Zesłanie Ducha Świętego. Dostał mi się dar męstwa i myślę, że to bardzo dobra zachęta do rozwijania tegoż, bo przed nami nowe wyzwania. Przeprowadzka do Mbutu, choć powolnym krokiem, zbliża się. Nastąpi ona, gdy nadejdzie czas. A tam skończy się bułka z masłem a zaczną się schody. Ale co tam, skoro to schody do nieba...

Jak to piszę, to sama się śmieję.
Pozdrawiam Was serdecznie
Ania


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz