poniedziałek, 4 lutego 2013

11. listopada 2009




Bananowiec


Kochani!

Piszę w polskim Dniu Niepodległości, który się oczywiście tutaj niczym nie wyróżnia. Deszcz leje jak z cebra mimo tzw. pory suchej. Może to i dobrze, ochłodzi się ździebko.

U nas rozpoczęcie misji w Mbutu się ślimaczy, ale słyszę, od sióstr Afrykanek, że mam się uczyć cierpliwości. Moja cierpliwość, bardzo dobra na polskie warunki, tutaj kompletnie nie wystarczy. Ale małymi kroczkami, coś się dzieje. Na najbliższy czas planujemy wizytę u naszego biskupa i podróże do domów aspirantek i postulantek, w różnym składzie, ja pewnie pojadę do trzech, to będę miała temat, żeby Wam wysłać opowieści z mchu i paproci. 




Dzieciaki w Mbutu
Potem dzień przyjęć lekarskich w Mbutu i podróż do Enugu na sympozjum życia konsekrowanego. Organizują Klaretyni - 3 dni, temat "czystość konsekrowana". Ja zostanę potem na tydzień rekolekcji. Już bardzo tego potrzebuję, bo w tym roku posucha. No i będąc tam, odwiedzimy dom jednej z naszych postulantek, Geraldine. Również w Enugu będziemy się dowiadywać o mój staż medyczny.
Pewna siostra z innego zgromadzenia zaprosiła nas na pogrzeb ich wyższej przełożonej. Zaprosiła nas 4.11 na... 4.12. Zwłoki będą przez miesiąc w chłodni, bo tyle potrzeba, żeby przygotować porządny pogrzeb. Muszą się też zjechać różni ludzie z zagranicy. Oczywiście nieco się zdziwiłam, na co usłyszałam, że dawniej czekano nawet i 3 miesiące a przygotowania do uroczystości obejmowały m.in. budowę domów dla gości i dla... Zmarłego. Te przesadne zbytki ukrócili chrześcijańscy misjonarze.

Pozdrawiam, Ania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz