poniedziałek, 4 lutego 2013

Owerri, 10. marca 2011

Kochani,

Piekło marcowe rozpętało się na dobre i trzeba będzie jakoś znieść dwa najgorętsze miesiące. Dopiero w maju spodziewać się można częstszych deszczy i ochłodzenia. Odczuwam to szczególnie w mieście stojąc w porannych korkach w odsłoniętym keke napepe i w nocy. Rano temperatura spada do 29 stopni.





 Synek znajomego doktora poszedł do szkoły. Ma... 1 rok i 5 miesięcy. Rano na widok szkolnego autobusu wypowiada „brum, brum” i jest gotowy do wsiadania. Na moje pytanie, czego się dotąd nauczył, doktor odpowiedział, że w ciągu kilku dni zaczął jeść wszystko samodzielnie. Jak na nasze rozumienie, jest to żłobek, ale oni tutaj nazywają to szkołą, ubierają maluchy w uniformy i zostawiają na cały dzień. Fizycznie dzieci rozwijają się znacznie szybciej od naszych, co szczególnie widać na niemowlakach.







Strajk w General Hospital trwa nadal i obecnie w rejonowym sądzie gospodarczym toczy się sprawa lekarzy przeciwko Stanowi Imo. W związku z tym zaczęłam współpracę ze znajomym lekarzem rodzinnym w szpitalu prywatnym. Pacjenci są lepiej sytuowani i zmotywowani do lecznienia. Część posiada ubezpieczenie zdrowotne, z którym są kłopoty, bo nie ma płynności finansowania. Czasem płacą po pół roku, a czasem w ogóle.
Przyszedł pacjent z Gabonu z trudno poddajacym się leczeniu nadciśnieniem i przedstawił pełny komplet badań kardiologicznych i zestaw leków, jakie mu przepisano w jego kraju. Byłam pod wrażeniem – zrobił i otrzymał wszystko, co byłoby dostępne w Polsce. Problem polega na tym, że podłożem choroby są prawdopodobnie stany lękowe po ciężkim stresie rodzinnym i żadne leki nie są wystarczająco skuteczne. W związku z tym powiedziano mu, że choroba nie jest do leczenia medycznego, ale do duchowego i rozpoczął wędrówkę po sektach zielonoświątkowych. Ostatnio wydał około 2 tysięcy dolarów za takie uzdrowienie i... nic. Sugestię konsultacji psychiatrycznej przyjął bardzo opornie. A może by zacząć biznes uzdrawiania duchowego?

Przesyłam Wam trochę ciepła, którego mamy w nadmiarze,
Pozdrawiam,
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz