poniedziałek, 4 lutego 2013

Owerri, 4. maja 2010

Kochani !
Dzisiaj byłyśmy w Mbutu i wcześniak, którego widzieliście w „inkubatorze” niestety zmarł. Jego marne, krótkie życie trwało tylko tydzień. Przyjęłam również pacjentkę, która 10 dni temu urodziła w naszej „klinice” martwe dziecko. Teraz oczywiście przeżywa i zgłosiła się z powodu bólów głowy i palpitacji serca. Podobna sytuacja zdarzyła się też w jeszcze jednym przypadku w ostatnim czasie. Smutno mi, bo wiem, że te dzieci były do uratowania, gdyby miały dostęp do lepszej opieki medycznej i to nie chodzi o moją osobę, bo nie jestem ani położnikiem ani neonatologiem, ale o sprzęt i specjalistów – inkubator, USG i kogoś, kto je dobrze robi, żeby wyłapywać zagrożone ciąże. No i możliwość wykonywania cesarskiego cięcia, gdy poród nie idzie dobrze. No, ale cóż, wieś w Mbutu jest kilkadziesiąt, jeśli nie sto lat cofnięta w stosunku do współczesności. Ocena hemoglobiny u ciężarnych odbywa się na podstawie oglądania koloru śluzówek i odpływu krwi z kapilarów po uciśnięciu paznokci. Po tej procedurze doktor z Emekuku wpisuje w kartę wynik w procentach.

Poznaję też nowe ciekawe tajemnicze choroby i ich nazwy w ibo. Gdyby je przetłumaczyć na polski, brzmiałyby – niedożywienie noworodka lub niemowlaka, infekcje skórne z brudu albo gorączka na drugi dzień po porodzie, spowodowana okładaniem kikuta pępowiny jakimiś tradycyjnymi liśćmi. Tenże sam doktor z Emekuku zamierza opublikować swoje badania na temat wiejskich przesądów medycznych. Strasznie krzyczał na biedne matki, ponieważ uważa, że jedynie wstrząs może je poruszyć.





A z innej beczki – dzieci z Mbutu pracują na szkolnym polu i jest to część ich normalnej edukacji, co uwidoczniłam dziś na zdjęciu.











Wzeszła też już nasza kasawa i kukurydza. Karczowanie zarośli odbywa się przy użyciu maczet. Dziś wiozłyśmy ze wsi wielki worek z patykami potrzebnymi do tych upraw. Część transportu na rowerze, raczej w kucki, bo lud tu niewysoki. Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności a sympatia tubylców wzrasta...

Komary zaatakowały i to na tyle dotkliwie, że sobie zamontowałam moskitierę nad łóżkiem. Czuję się jak w jakimś szczelnie zamkniętym namiocie i niestety w środku jest gorąco. Ale próbuję się przyzwyczaić.

Pozdrawiam,
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz