Kochani,
W
przypływie radości wysłałam Wam w tzw. tygodniu zdjęcia naszej
„budowy”. Jeden z komentarzy brzmiał „pole, pole, łyse pole, ale mam już
plan”. Po 2 latach czekania na jakikolwiek ruch łyse pole z kilkoma
deskami robi wielkie wrażenie. I są już pierwsze konsekwencje.
Naruszyliśmy ekosystem i naturalni mieszkańcy zbliżyli się do ośrodka
zdrowia i domu dla pielęgniarek. Ezinne już wcześniej ukatrupiła kilka
średniej wielkości węży polujących na jej kurczaki, ale ostatni osobnik
wymagał interwencji faceta z maczetą. Był ponoć kilkumetrowy, zwinięty w
kłębek spał sobie spokojnie w trawie, jak to węże mają w zwyczaju w
dzień. Użyli nazwy „pyton”, ale dowodów materialnych nie stwierdziłam,
bo facet zabrał ciało w celach spożywczych. Angelika uspokaja mnie, że
węże nie atakują ludzi z wyjątkiem sytuacji, gdy się je przypadkowo
nadepnie. Nie wchodzą też do domu, chyba, że w jakieś nieodwiedzane i
niesprzątane kąty. Natomiast są melomanami i zajmują „loże” w pobliżu
kaplicy i to w godzinach modlitw, które po pewnym czasie znają –
przychodzą słuchać śpiewów.
I tym optymistycznym akcentem żegnam do następnego razu,
Pozdrawiam
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz