poniedziałek, 4 lutego 2013

Owerri, 9. kwietnia 2011

Kochani,


W przypływie radości wysłałam Wam w tzw. tygodniu zdjęcia naszej „budowy”. Jeden z komentarzy brzmiał „pole, pole, łyse pole, ale mam już plan”. Po 2 latach czekania na jakikolwiek ruch łyse pole z kilkoma deskami robi wielkie wrażenie. I są już pierwsze konsekwencje. Naruszyliśmy ekosystem i naturalni mieszkańcy zbliżyli się do ośrodka zdrowia i domu dla pielęgniarek. Ezinne już wcześniej ukatrupiła kilka średniej wielkości węży polujących na jej kurczaki, ale ostatni osobnik wymagał  interwencji faceta z maczetą. Był ponoć kilkumetrowy, zwinięty w kłębek spał sobie spokojnie w trawie, jak to węże mają w zwyczaju w dzień. Użyli nazwy „pyton”, ale dowodów materialnych nie stwierdziłam, bo facet zabrał ciało w celach spożywczych. Angelika uspokaja mnie, że węże nie atakują ludzi z wyjątkiem sytuacji, gdy się je przypadkowo nadepnie. Nie wchodzą też do domu, chyba, że w jakieś nieodwiedzane i niesprzątane kąty. Natomiast są melomanami i zajmują „loże” w pobliżu kaplicy i to w godzinach modlitw, które po pewnym czasie znają – przychodzą słuchać śpiewów. 

I tym optymistycznym akcentem żegnam do następnego razu,
Pozdrawiam
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz