poniedziałek, 4 lutego 2013

Owerri, 2. lipca 2011

Kochani!

Wasz afrykański korespondent zasnął na długi czas i z trudem próbuje się obudzić. Napotyka same trudności – a to nawał zajęć, a to spalony kabel do komputera (zdaje się, że po raz czwarty), a to beznadziejne łącze internetowe, które z okazji pory deszczowej padło zupełnie i wystawia go na próbę nerwów.


No, a ja ponownie ląduję w nowej – starej rzeczywistości. Do Mbutu jeździmy 2 razy w tygodniu. Został tam zrealizowany projekt wymiany dachu ośrodka, z nowym sufitem, okablowaniem elektrycznym i malowaniem. Ludzie komentują, że  Ezinne teraz pracuje „w Londynie”. Dużo w tym przesady, ale faktycznie różnica jest. Dom dla nas budują. Przynajmniej coś robią codziennie, choć bardzo powoli, ale to ponoć dlatego, że trzeba było poprawiać wszystkie pomiary pod fundamenty, bo bojówka z maczetami zasypała poprzednie wykopy. Teraz ma być już dobrze (?).  Do tego najprawdopodobniej będę przyjmować pacjentów raz w tygodniu w Emekuku – misyjnym szpitalu diecezjalnym. Mam podpisać oficjalną umowę o pracę. Pozostałe dwa dni pracuję z dr. Davidem w szpitalu prywatnym. Ciekawe są tam przypadki, ale to już nie na ten list. Choć ciekawsze przypadki są na pewno w Mbutu. Tam nikt nie wierzy, że jakiekolwiek uzdrowienie możliwe jest bez uprzedniej interwencji szamana. Jeśli ktoś szuka pola do ewangelizacji, to Mbutu się do tego świetnie nadaje. Tu królują duchy.

To na dziś już starczy. Pozdrawiam serdecznie.
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz