poniedziałek, 4 lutego 2013

Owerri, 26. grudnia 2009



Kochani!


Dzięki za wszelkie życzenia Bożonarodzeniowe. Dużo w nich ciepła i osobistego dzielenia. Życzę radości i pokoju serca na nadchodzące dni, bo przecież cała oktawa przed nami.











Tutaj po afrykańsku - upał, palmy, wieczorna modlitwa pod gołym niebem, w sandałach na piasku i pod gwiazdami. A to Boże Narodzenie... Pasterka o 9 wieczór, bo ludzie nie wychodzą na ulice w środku nocy. Zostawione mieszkanie może zostać obrabowane, a samotni przechodnie napadnięci, lub porwani. Trzeba o wiele więcej środków ostrożności niż w Polsce. Celebracje kameralne, bo większość ludzi z naszego sąsiedztwa powyjeżdżała do rodzin na wsi. Tutaj każdy ma "swoją wieś", czyli miejsce pochodzenia. Nawet, jeśli wychował się w mieście, to rodzice są skądś i to jest dom, do którego jedzie się na święta. Przygotowania? Ludzie pytają "ryż ugotowany? mięso ugotowane?" Jeśli tak, święta gotowe. Tak przy okazji - oni tu uprawiają także ryż, nie tylko maniok.

Prezenty dostaje się dziś - 26 grudnia, "boxing day"

I jeszcze zaległa opowieść o Abuji. Podróż planowałam od dawna, bo moje papiery utknęły tam w bezruchu. I zdarzyło się, że podczas rekolekcji w Enugu, w samo święto Niepokalanej postanowiłyśmy wyjść z naszego ukrycia jedzonych osobno posiłków na obiad do dużego refektarza. I co widzę? Przy jednym ze stołów biały człowiek. Zachowuję rezerwę. Przecież nie będę, jak to opisuje Kapuściński, w środku Afryki rzucać się komuś w ramiona tylko dlatego, że to biały pośród samych czarnych. Człowiek chce sam siebie przekonać, że nie jest rasistą. Ale pocztą pantoflową dociera następna wiadomość - gostek jest z... Polski! No, to już przekracza wszelkie zasady rachunku prawdopodobieństwa. Skąd się tu wziąłeś człowieku?! Otóż jest to Misjonarz Pokoju NMP. Następną godzinę zajęła nam wymiana doświadaczeń na temat jak Polak próbuje załatwić papiery immigracyjne w Nigerii. Ja się wściekałam na swoje, ale przy tym, co on przeszedł, w zasadzie nie mam na co narzekać, tylko podziękować Panu Bogu za życzliwych ludzi, którzy mi pomogli. Też oczywiście musiał wracać do Polski po wizę STR i to pędem.
No i zgadaliśmy, że oni - tzn. ten właśnie Damian i jego nigeryjski współbrat wybierają się za kilka dni do Abuji i mogę się z nimi zabrać. Tak więc czym prędzej postanowiłam wykorzystać nieoczekiwaną okazję. Papiery, turystyka i polskie towarzystwo stanowiły wystarczającą i silną motywację.
Tak, miało być o Abuji, a tu strona się kończy. Więc znowu odkładamy do następnego razu.

Pozdrawiam jak zwykle ciepło, Ania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz