poniedziałek, 4 lutego 2013

13. lutego 2020



Kochani !

11 lutego jest Światowy Dzień Chorego. W Mbutu przeprowadzono akcję darmowych konsultacji lekarsko-pielęgniarskich organizowana przez diecezje i zarząd lokalny. Przyjechałyśmy w momencie, kiedy nasz biskup poruszał się wśród kolorowego tłumu w kościele, żwawym krokiem między ławkami, z mikrofonem w ręku i zachęcał do zdrowego trybu życia. Intonuje piosenkę. I klaszczemy wszyscy! Cały kościół śpiewa i tańczy. A teraz podnosimy ręce i wykonujemy ćwiczenia. Tu poprowadził uproszczony aerobik. Był naprawdę w swoim żywiole. Ale długo nie został, bo tego dnia jechał odprawiać mszę na...  targ. To też pewnie było ciekawe.

Po przemówieniu biskupa msza święta z namaszczeniem chorych i błogosławieństwem rąk pielęgniarek. Przyjechało ich ze 30 z katolickiego stowarzyszenia pielęgniarek. Jako znak rozpoznawczy do białych uniformów noszą niebieskie dodatki. Mają swojego kapelana, który, wspomnę tylko, w poniedziałek gra w reprezentacyjnej drużynie futbolowej księży naszej diecezji. To będzie mecz finałowy międzydiecezjalnych rozgrywek i panie pielęgniarki przygotowują się do skutecznego kibicowania.
Po mszy nie zabraliśmy się jeszcze bynajmniej do pracy, bo już zbliżyła się pora obiadowa. Ludność została obdzielona chlebem i ryżem na wynos, księży i nas proboszcz zaprosił na lunch.
Wreszcie start 13.30. Nieprzebrane tłumy. Angelika dołączyła do stołu, przy którym rozdzielano leki, ja szukałam sobie spokojnego miejsca pracy. To znaczy zaczynałam ciche przyjmowanie pacjentów w jakimś kącie, a jak tłum zaczynał gęstnieć i nie było czym oddychać, znikałam i pojawiałam się w innym miejscu. Inaczej nie szło wytrzymać. Do tego skwar wczesnego popołudnia w porze suchej. Pot spływa strużkami z całego ciała.
Z czasem, moja tłumaczka, zmęczona, używała już tylko systemu gestów, żeby mnie poinformować o powtarzających się skargach zdrowotnych naszych podopiecznych. Jak zawsze, starsi tracą wzrok, bolą ich kości, głowa, żołądek i szukają cudownego ratunku. Nadciśnienia nie chcą leczyć – „jak poszło w górę, to i samo wróci na dół, ja go tam nie wysyłałam” . Był też chłopak z dziwnymi zmianami skórnymi. Udałam się do tubylczego doktora. Bez słowa skierował na badanie HIV.

Zbliżał się zmrok a tłum się niewiele przerzedzał. W dodatku przy stole z lekami robiło się coraz hałaśliwiej i bardziej nerwowo. Już ktoś się zabierał do bicia, ktoś inny w złości podarł receptę, zamszyście rzucił na ziemię, podeptał i pomrukując poszedł do domu. Czas kończyć. Dziś więcej się nie da. Za tydzień akcja ruszy na nowo. Może by tak jednak zacząć nieco wcześniej niż o pierwszej po południu? Decyzja - o dwunastej.
Wracamy autokarem z pielęgniarkami. Rozśpiewany autobus klaszcze i dziękuje („Imena”) „Chineke” (Panu) za owocny dzień pracy „Imena Jesus, imena o!”
Pozdrawiam,
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz