Kochani!
Claret i Aimee w Nekede |
Ten tydzień jest pod znakiem spotkania dla aspirantek. Jesteśmy w Nekede. Miła
przyroda, cykady za oknem, właśnie wypędziłam strasznego pająka
(wielkiego !!!), który ponoć jest zupełnie nieszkodliwy i moja siostra
Kongijka nie miałaby żadnego problemu, żeby spać w jednym pokoju z
tymże. Ja na samą myśl, że mógłby się po mnie przejść, nie zmrużyłabym
oka.
Nareszcie
mamy Najświętszy Sakrament w naszej kaplicy. Po troszku, po troszku,
się osiedlamy. Jest też nowe wyposażenie kaplicy: ołtarz, mały stolik i
szafka na kapliczne rzeczy. Wykonane są zupełnie dobrze, ale oczywiście
jak zwykle tutaj mają wiele uszkodzeń powstałych podczas transportu.
Szlag mnie trafia, ale niewiele mogę zrobić. Tłumaczą się fatalnymi
drogami, że wszystko się trzęsie i podskakuje. No więc marudziłam i
kazałam szlifować i zamalowywać. Potem się dowiedziałam, że faceci od
transportu komentowali, że to im przypomina jakiegoś białego misjonarza z
początku ich parafii. I że wtedy Kościół, to był Kościół, tzn. ten
ksiądz wymagał dokładnej roboty. Niespodziewanie dla mnie moja
wściekłość zrobiła na nich dobre wrażenie.
Stragan z instrumentami muzycznymi |
Acha,
w kaplicy znajdują się też nowo zakupione instrumenty muzyczne - coś w
rodzaju stągwi, w którą wali się gąbką na patyku (Głuchy dźwięk
wybijanego rytmu) i miejscowa grzechotka.
Zapewne w tych dniach będą w użytku. Nowe party się zbliża...
Angelika
i Aimee pojechały na celebrację pokutną do Nekede - rodzinnej wsi
Angeliki. Chodzi o to, że jakiś czas temu dokonano tam samosądu. Złapali
chłopaka, posądzili go o kradzież i zabili. Gość krzyczał w niebogłosy,
że jest niewinny. Zaraz po jego śmierci zerwała się straszna wichura i
burza, więc ludzie doszli do wniosku, że faktycznie chyba złapali nie
tego, co trzeba i teraz urządzili modlitwy przebłagalne. Sama procesja
od wioski do wioski (cały kompleks zawiera 5 wiosek) trwała 5 godzin.
Wiele osób podjęło też post od jedzenia, a nawet od wody, na ten dzień.
Ja
natomiast byłam na mszy niedzielnej w bazie wojskowej, w której
Klaretyni są kapelanami. W kościele posadzka zrobiona jest z płytek, a
nie jak wszędzie z żywego cementu. To było pierwsze pozytywne
zaskoczenie. Drugie = porządny chór. Celebrans wyciągnął nas na początek
jednej z wielu procesji ofiarnych (wszystkie trwały 45 minut - nawet mi
się coś śniło w tym czasie) i kazał tańczyć. "To niech Ojciec pokazuje,
będę naśladować". To już trzeci raz tańczyłam publicznie w kościele.
Zawsze jest to samo - ludzie szaleją na widok białej w ich tańcu. A
podobno robię postępy i "the church was scattered with my dance", czyli
powaliło ich. Miłe to. Sama baza jak na nasze wyobrażenia przedstawia
stan raczej opłakany, ale tutaj jest zgodna ze standardami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz