Kochani!
Właśnie wróciłam do Owerri po 2 tygodniach nieobecności i spieszę, żeby dać wam znak życia.
Zaczęłyśmy
od przyjazdu do Enugu i odwiedzin domu naszej postulantki Geraldine.
Dziewczyna wychowała się w mieście w dwupiętrowym "bloku". Następnego
dnia wizyta w tutejszych izbach lekarskich. Dowiedziałam się, że
wszystko trzeba jednak załatwiać w Abuji (stolica).
No
i wreszcie program "duchowy". Zainstalowałyśmy się w seminarium
klaretyńskim w Enugu, a właściwie w świeżo ukończonym TICLA - Teological
Institut of Consecrate Life w Attaku, nowym projekcie klaretynów. Jest
to miejsce, gdzie będą odbywać się spotkania, rekolekcje i studia dla
osób konsekrowanych. Mnóstwo jeszcze
usterek technicznych, ale to już tak będzie a la long. W czasie
pierwszych dni, czyli tzw. Tygodniu Życia Konsekrowanego (ściśle - 2
pełne dni) nie odczuwało się tego, ale potem... nie ma wody, nie ma
prądu... remont dachu spowodował odłączenie głównego generatora. Cóż, po
tych kilku miesiącach, z niewzruszonym spokojem i uśmiechem noszę wodę
kubłami, a świecę sobie przenośną lampą. Lampą zaglądasz, co jesz, lampę
niesiesz do łazienki, nawet pakowanie odbyło się przy lampie, co
zapewniam, było najtrudniejsze. Bardzo jest fajnie.
Na
sympozjum przyjechało około 70 osób z całego kraju, głównie siostry, z
różnych zgromadzeń. Z ulgą stwierdziłam, że nieprawdą jest że WSZYSTKIE
siostry obowiązkowo noszą habit po kostki. Notre Dame (są też w Polsce)
na liturgię miały, owszem, biały welon, ale potem zakładały swoje
fantastyczne, kolorowe, afrykańskie sukienki. Od razu sobie taką
zamówiłam. Cudo. Była jedna biała
siostra, Amerykanka. Oczywiście wymieniłyśmy doświadczenia. Jest tutaj 5
lat, na oko około 70-tki, ale w dobrym zdrowiu. Ma do pomocy Hinduskę
formatorkę i już kilkanaście młodych sióstr od aspirantatu po juniorat.
Wybudowały klasztor i właśnie otwierają szkołę. Miło było usłyszeć, że
mój angielski jest czysty i wyraźny (w przeciwieństwie do tego, jak
mówią Nigeryjczycy). Dużo kontaktów, rozmów. Wykłady nt. czystości
konsekrowanej bardzo dobre, praktyczne, poparte dzieleniem własnym
doświadczeniem. Po usłyszeniu różnych prawdziwych przypadków
stwierdziłam, że nic co ludzkie, nie jest nam obce i zawsze trzeba sobie
robić weryfikację codzienności, bo się można zapędzić daleko...
To
na początek tyle, oczywiście stopniowo wyprodukuję następne opowieści,
bo materiał jest. Pozdrawiam i łączę się z Wami w przygotowaniach do
świąt. Nie bardzo czuję ich atmosferę, bo ciągle jest lato i to coraz
gorętsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz