Kochani,
Na
początek krótki słownik oweryjsko-polski. Celowo nie piszę
„nigeryjsko”, czy „afrykańsko”, bo siostry zawsze na mnie krzyczą, żeby
nie uogólniać, że Afryka jest bardzo różnorodna, a nawet i Nigeria, a ja
dotykam tylko bardzo małego fragmenentu rzeczywistości. Faktycznie,
coraz bardziej wiem, że nic nie wiem. Ale do rzeczy. Ludzie tutaj bardzo
nie lubią mówić wprost, a już zwłaszcza rzeczy nieprzyjemnych i
udzielać odpowiedzi odmownych. Posługują się wtedy parabolami,
opowieściami i przypowieściami niczym z Biblii. Zwykle interpretuję je
opacznie i słyszę, „ja już nie wiem, jak mam do ciebie mówić”. W drugą
stronę też działa ten mechanizm i moje wypowiedzi budzą śmiech głównie
dlatego, że odbiorcy absolutnie nie załapali ich znaczenia. A więc:
„bardzo niedługo” – znaczy w bliżej nieokreślonej przyszłości
„nie ma problemu” – odpowiedź pocieszająca w każdej sytuacji
„zobaczymy” – zasadniczo nie chcę tego zrobić, raczej nie
„następnym razem” – nigdy.....
Włosy
tutejszej ludności nigdy nie rosną bardzo długie, a panie noszą
przeróżne, fantazyjne, czasem wielobarwne fryzury używając peruki lub
dopinając sobie tzw „attachment”, czyli włosy dodatkowe. Czułam się
nieco głupio, kiedy nasza postulantka Felicia zabrała się za zaplatanie
mi warkoczyków i ze zdziwieniem wykrzykiwała „masz włosy jak
attachment!” – czyli długie, miękkie i w kolorze dostępnym u tzw. „hair
dressers” (domorosłych fryzjerek – stylistek, zaplatających warkoczyki w
przydrożnych budkach). Acha! Attachment to po prostu „oibo hair” –
włosy białego człowieka, czyżby oryginalne?
Codzienność płynie mi szybko pomiędzy Mbutu i oweryjskim szpitalem, tym
razem prywatnym, bo publiczne instytucje w większości strajkują. Ludzie
nie otrzymali zatwierdzonej przez rząd minimalnej płacy, a czasem w
ogóle niczego, bo trwa kampania przedwyborcza, a to przecież kosztuje.
Wybory tuż, tuż – w trzy kwietniowe soboty.
Pozdrawiam ciepło, choć chwilowo na szczęście nie upalnie
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz