Kochani!
Piszę
do Was wieczorową porą. Zmrok zapada a światła ni mo, ale jakoś
przetrzymamy... No i pora sucha już zdecydowanie zajmuje miejsce
deszczowej. Ciepło się robi. Byle bez przesady. W Polsce październik, to
pewnie pierwsze chłody i kolorowe liście?
W
życiu naszej wspólnoty nastąpiło epokowe wydarzenie: po 5 miesiącach
wróciła nasza siostra Aimee z Congo. No i spędziłyśmy tydzień z naszymi
siostrami z rady generalnej. Dużo rozmów wspólnych i indywidualnych,
szukanie planów na przyszłość. Biskup chce, żebyśmy były w Mbutu i
rozwinęły i prowadziły tamtejszy ośrodek zdrowia, który w jego
marzeniach zostałby kiedyś rozbudowany w diecezjalny szpital. Powoli
będziemy zmierzać w kierunku przeprowadzki, na razie do domu wynajętego w
okolicy, a z czasem do zbudowanego dla nas. To są na razie takie plany,
a zobaczymy, co z tego w rzeczywistości wyniknie. Historia zaczyna się
od nowa: nowe miejsce, dom, ośrodek zdrowia... Duże wyzwanie. A
pomyśleć, że ja z natury wolałabym się okopać na wygodnym miejscu i
niczego nie zmieniać, jeśli idzie dobrze. Pan Bóg to i kijem zamiata.
Z
cyklu: moje spotkania z Nigerią, byłam na wiejskim pogrzebie. Zmarła
mama jednego z naszych współbraci. Dojeżdżamy do jego domu, a wokół i w
środku tłumy ludzi. Mama nie chciała, żeby jej ciało umieszczano w
chłodni, więc pogrzeb był już na drugi dzień. W jednym z pokoi otwarta
trumna, a na ławach wzdłuż ścian sąsiadki odświętnie, tradycyjnie
ubrane, śpiewające i modlące się różańcem. Msza
odbyła się na placu przed domem a pogrzeb... tamże. Grób wykopano u
samego wejścia. Przodkowie są tu niewidzialnie, ale okazuje się, że
także widzialnie, obecni w codziennym życiu rodziny. Ile razy w ciągu
dnia wchodzisz, czy wychodzisz z domu wiesz, że mama tu nadal jest z
tobą. To bardziej ludzkie, niż nasze cmentarze za miastem. Udajemy, że
śmierć nas nie dotyczy.
No
i jeszcze w sprawie rodziny. Poprzednio pisałam wam o 3 żonach i ponad
20 dzieciach. To już sobie przyswoiłam. Ale rozmawiałam z kimś, kogo
ojciec, owszem, miał 3 żony, ale dziadek, lokalny król, UWAGA : miał 36
żon i około 120 dzieci!!! To już przekracza moje wyobrażenia. Od razu
sobie pomyślałam, że facet nie mógł z nimi zawrzeć osobistej przyjaźni i
kobity były tylko do rodzenia dzieci. Szkoda mi się ich zrobiło. Z
trzema to jeszcze jakoś można, ale 36?!
Pozdrawiam i jak zwykle polecam się modlitwie, oczywiście ja też nie zapominam o Was. Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz