Kochani,
Ten tydzień obfitował w ciekawe dla mnie przypadki medyczne. Po pierwsze
kobieta w średnim wieku z bliżej niezidentyfikowanymi owrzodzeniami na
wargach sromowych od 2 miesięcy. Przyszła wreszcie, bo już nie może
normalnie siadać. Cokolwiek się dzieje na narządach płciowych, zaraz
wołam mądrzejszego doktora, bo w Polsce takie przypadki trafiają głównie
do specjalistów, a tutaj ciągle muszę się nimi zajmować. Na początku
czułam pewne opory, ale teraz już spoko – bez drgnienia powiek każę im
się rozbierać. Doktor przyszedł i orzekł – syfilis, czyli kiła. Takich
rzeczy, owszem, uczyli nas na studiach, ale żywych przypadków nie było,
ewentualnie film video i już nie pamiętam.
Tego
dnia pomyślałam, że do tutejszych warunków mogę teraz zastosować
popularne określenie „syf, malaria i korniki”, jako, że te ostatnie
dzielnie zżerają mi łóżko i z napięciem czekam, kiedy się zawali. Na
razie nie mam pomysłu, jak je ratować. A pacjentka wysłana na badania w
poniedziałek, już się nie zgłosiła...
W szpitalu w Emekuku robię za położnika (człowiek nigdy nie wie, na co
mu przyjdzie) i badam kobiety ciężarne oraz po porodzie. Do gabinetu
weszła bardzo wysoka i chuda pacjentka i stopniowo ustaliłam, że
spodziewa się dziecka za 2 tygodnie, kaszle i ma... gruźlicę. Nawet
brała leki przez 5 miesięcy, ale kiedy zaszła w ciążę, kazali jej
odstawić (błąd w sztuce!) i teraz znowu wyniki plwociny są pozytywne.
Nad płucami orkiestra. Tłumaczyła się brakiem pieniędzy na leczenie, ale
przecież w Owerri są miejsca, gdzie jest ono bezpłatne. Kompletny brak
odpowiedzialności. Mąż też nie widział dotychczas potrzeby przebadania
się. Więc sieją prątki radośnie wokoło. Doczytałam się, że na szczęście
dziecko ma duże szanse urodzić się zdrowe.
Jutro śluby wieczyste u klaretynów. Imprezy są tu co tydzień, pół biedy,
jeśli po angielsku. Jest tu brat z USA i promuje powołanie na brata
zakonnego, ale wątpię, czy znajdzie wielu adeptów. Nie ma prestiżu.
Pozdrawiam ciepło,
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz