poniedziałek, 4 lutego 2013

Owerri, 7. października 2010



Kochani, 

Nasze lato trwa nieustająco nawet, gdy w Polsce chłody i kolorowe liście... Jeszcze mamy deszcze ale oby jak najdłużej, nie tęskno mi za upałami.

Po roku wróciłam do nauki języka ibo. Jestem bardzo zmotywowana a wręcz zdeterminowana, bo wielokrotnie czuję się jak na żydowskim kazaniu, a człowiek chciałby wiedzieć, co się dzieje dookoła. No i wielu pacjentów, zwłaszcza starszych, nie zna angielskiego. Potrzebuję tłumacza, a jeśli tym tłumaczem jest nasza pielęgniarka w Mbutu, przeinacza treść zgodnie z tym, co jej bardziej pasuje. Zresztą pierwsi misjonarze mieli ten sam problem, tyle że przeinaczane były treści wiary głoszone na katechezach.

A więc powtarzam do upadłego pierwsze zwroty, które nagrałam na telefon i już pamiętam... do chwili, gdy mnie zapytają. Język nie jest podobny do żadnego znanego mi do tej pory i gramatyka też nie ma nic wspólnego z logiką a jedno słowo może mieć pięć znaczeń w zależności od tego, czy poszczególne samogłoski wymawiamy nisko, średnio, czy wysoko. Czyli muzyka. Gumowe ucho odpada. Jest też trochę nowych, nosowych dźwięków. Na szczęście polski jest bogaty w różne dziwne dźwięki, więc człowiek jest wprawiony. Biedni Anglicy nie mogli sobie poradzić z ibo.

Walczymy z myszami za pomocą różnych trutek i pułapek, a tu poznałyśmy nowy sposób : 5 mg relanium sproszkowanego i dodanego do przynęty. Mysz usypia na zawsze.

Na polu medycznym wiele doświadczeń, ale ostatnio raczej smutnych. Wysiada generator prądu i pacjentka umiera na stole operacyjnym. Z powodu braku prądu nie funkcjonuje laboratorium, nie jest dostępny ambulans. Trzeba pilnie odsyłać ludzi do lepszego ośrodka, czasem w stanie ciężkim. Fakt też, że nie dbają o siebie i odmawiają przyjęcia do szpitala, gdy jest jeszcze czas. Potem ratuj się, kto może.


I jeszcze  kaplica na przedmieściach Owerri. To są zupełne początki – prowizoryczna wiata i próba zbudowania wspólnoty „parafialnej” z ludzi, którzy budują tu domy a pochodzą z różnych stron. Jeździmy tam na msze niedzielne, próby chóru i adoracje. Na zdjęciu nasza postulantka i dwie aspirantki.

Pozdrawiam jak zawsze ciepło i pamiętam o Was
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz