Kochani,
Nowy Rok, czas podsumowań i planów. Niewątpliwie rok ten mogę zaliczyć
do najciekawszych w moim życiu. Nadal fascynacja nowością, ale też
powolne lądowanie w rzeczywistość i zobaczenie jej w niektórych
aspektach taką, jaka jest, bez upiększeń. Ponoć nabyłam odrobinę więcej
mądrości, ot na milimetry, ale zawsze coś. W odbiorze naszych śniadych
braci, Europejczyk w Afryce czasem zachowuje się nieco głupio, więc
wzrost w lokalnej mądrości jest cenny.
Święta ciche, bo większość stałych mieszkańców wyjeżdża z miasta, ale
bardziej weszłam w atmosferę niż rok temu. Takie powolne oswajanie się
ze zwyczajami. Przygotowałysmy szopkę do kaplicy klaretynów i w roli
choinek wystąpiły dwa młode drzewka bananowców. Aimee z
bożonarodzeniowym łańcuchem zarzuconym na szyję przypomniała mi pewną
siostrę, co to w takim stroju powitała kiedyś niechcący gości.
W mieście podróżni. Ludzie zakorkowują ulice i nie da się wejść na
targ. Mnóstwo gości z zewnątrz przyjechało na rodzinne spotkania,
wesela, uroczystości. Tłoczno na wioskach i tam także można utknąć w
korku, zwłaszcza, że samochód bywa zatrzymany przez maskaradę. Wielkie
słomiane potwory w stylu chochołów żądają pieniędzy, a jak nie, to biją.
Nie należy być zbyt ciekawym i podchodzić za blisko, zwłaszcza jeśli
się jest kobietą (tym bardziej biją). Z jakichś względów płci żeńskiej
zabroniono dostępu, więc zdjęcia nie udało się zrobić. Kiedyś maskarada
miała jakieś znaczenie religijne, teraz jest jedynie rozrywką.
Człowiek siedzi sobie spokojnie przy kolacji, a tu w pobliżu...
skorpion. Zaraz został zabity, ale wrażenie było. Żadna z sióstr nigdy
nie słyszała o przypadku śmiertelnego ukąszenia przez wyżej
wymienionego, tyle że bardzo boli. A w naszych mózgownicach wdrukowała
sie informacja, że skorpion zabija. Może jakiś specjalny jego gatunek ?
Pozdrawiam,
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz