Kochani!
Nastąpił
epokowy moment rozwoju komunikacji naszej wspólnoty. Wczoraj
zakupiłyśmy Internet bezprzewodowy i właśnie go testuję. Internet trafił
pod strzechę mojego pokoju. (Niestety są kłopoty z łącznością, więc na
razie po staremu muszę korzystać z kafejki, ale nie tracę nadziei).
Nie
będzie barwnych opowieści, bo siedzę jak zakapior w domu.
Przygotowujemy spotkanie dla aspirantek na przyszły tydzień. Będzie o
miłości. Temat bardzo aktualny zawsze i wszędzie. Wyposażamy naszą
kaplicę: zamówiony jest ołtarz i mały stolik, kupiłyśmy małą
monstrancję, puszkę i czerwoną lampkę. Jak dobrze pójdzie, to w piątek zostanie zainstalowany Najświętszy Sakrament. Czas najwyższy.
Strajk
na uniwersytecie (strajkowali wykładowcy) zakończył się po 9 miesiącach
i Geraldine chyba wreszcie zda swoje egzaminy. Uczy się pilnie przez
całe ranki. Aimee uczy w Claret Academy francuskiego. Cieszę się bardzo.
Ja może ostatecznie pojadę do Abuji załatwiać moje papiery medyczne.
Sprawy
fundacyjne się ślimaczą jak zwykle. Czekamy, aż biskup wróci z synodu
afrykańskiego, który, o paradoksie, odbywa się w Rzymie. Wtedy ma nam
udostępnić czasowo samochód z diecezji na dojazdy do Mbutu i zacząć
budowę klasztoru dla nas. Z wynajęciem gotowego domu jest kłopot. Nie ma
pustostanów. Poza tym każdy się boi, że jak się raz wprowadzimy, to
zostaniemy tam na zawsze.
Pozdrawiam, z modlitwą, Ania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz