Przesyłam
Wam zdjęcie z naszych upraw ogródkowych – tak wygląda krzaczek
orzeszków ziemnych (które są w ziemi, jak sama nazwa wskazuje).
U
nas wakacje, co oznacza przede wszystkim nieobecność aspirantek i
postulantki i ciszę wokół. Jedna z postulantek odeszła w kwietniu i
teraz przyjechała po swoje rzeczy. Dobra decyzja z pokojem w sercu. To
właśnie my zmobilizowałyśmy ją do zdania zaległych egzaminów i
ukończenia studiów, za co teraz jest wdzięczna, bo nabrała rozumu, że
studia warto kończyć. Przygotowuje się do tzw. jouth service, czyli
obowiązkowej rocznej służby dla państwa młodych z wyższym
wykształceniem. Wyślą ją pewnie na północ do jakiegoś urzędu albo
szkoły. Druga, Agatha przygotowuje się do wyjazdu do Kongo, gdzie będzie
odbywała swój nowicjat. Jedzie sama, pierwszy raz w życiu opuszczając
Nigerię, do kraju francuskojęzycznego, więc jest to akt odwagi. Zostają
dwie aspirantki, które teraz są na wakacjach, a trzecia przygotowuje się
do wstąpienia na początku września.
Cisza
panuje także, ponieważ nie ma dzieci szkolnych, które normalnie z
upodobaniem przychodzą do ujęcia wody znajdującego się w pobliżu naszych
okien i nie wiedzieć czemu drą się wtedy wniebogłosy. Tylko nasi bracia
sekciarze rozmieszczeni w pobliżu nie mają wakacji i nadal noce mamy
urozmaicone religijnymi śpiewami i kazaniami „Holy Ghost Fire !!!” –
czyli przyzywaniem Ducha Świętego, także niestety w celu zniszczenia
ewentualnych wrogów i bezbożników oraz świadectwami. Ja stosuję stopery
do uszu, ale siostry przekazują mi treść kazań i świadectw rano.
W
czwartek pożegnaliśmy jednego z pierwszych braci klaretynów, brata
Godwina, lat 78. To, można powiedzieć, odeszła historia prowincji.
Wspominał czas, gdy wiózł Peugeotem 404 wszystkich nigeryjskich
klaretynów, a teraz ... sam nie potrafiłby ich zliczyć (jest ponad 100
we wschodniej prowincji i nie wiem ilu w zachodniej). Zostawił
świadectwo dobrego, prostego życia, cichego i pogodnego. Człowiek
dobroci serca.
Pozdrawiam,
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz