poniedziałek, 4 lutego 2013

8. stycznia 2010

Kochani !

Z Nowym Rokiem nowym krokiem... Czeka nas „busy” (pracowity) tydzień, ale to już Wam opiszę po fakcie. Na razie dokończenie historii wyprawy do Abuji.
Lataliśmy po tej Abuji jak szaleni prawie bez jedzenia i picia w skwarze, bo czasu mało. Bracia przyjechali po polską wizę dla „generała” i spotkać się z biskupem. Ja pchnąć moją rejestrację medyczną.
Polska ambasada – oaza spokoju, zieleni i polskości w środku miasta. 2 godzinna rozmowa nas dwojga Polaków z ambasadorem. Zadzieżgnięta przyjacielska relacja. Opowieści o sytuacji politycznej w krajach afrykańskich i poprzednim polskim misjonarzu w Nigerii. Wyjechał na dobre po 5 latach.
Izby Lekarskie.... Historia latania tam i z powrotem. Mnóstwo pieniędzy za rejestrację medyczną. Otrzymałam bardzo poważną propozycję przyjęcia obywatelstwa nigeryjskiego – wtedy będzie znacznie taniej. Ja się z tego śmiałam, oni nie. Papiery imigracyjne, tzw. Quota się już przedawniły (we wrześniu) ale nowych nie ma. Może będę w kwietniu. Zaświadczenie o niekaralności zawodowej w Polsce też. To nic, że przebywam w Nigerii i w związku z tym nie mogłam w tym czasie popełnić żadnego wykroczenia w Polsce. Papier musi być. Taaa... na szczęście systemy tego rodzaju charakteryzują się tym, że telefon od kogoś do kogoś radykalnie zmienia sytuację i niemożliwe staje się możliwe. Proces ruszył. W sumie – wyjazd bardzo udany, choć wróciłam wykończona.




Przyzwyczaiłam się już do tego, że od czasu do czasu mieszkam z kurami w jednym domu (kupuje się żywe i zabija np. na drugi dzień), albo, że w zlewie pływają ryby, takie ogromne, z wąsami, ale sytuacja się rozwija. Ostatnio przez jedną noc miałyśmy w domu.... kozę. No niczym z noweli Konopnickiej. Tylko słomy na podłodze i gromady dzieci brakuje.







Dekoracja bożonarodzeniowa
Wczoraj niby Trzech Króli, ale królowie niespodziewanie przybyli już w niedzielę i w popłochu dokładałam figurki do szpoki. Za to 6 stycznia biskup zaprosił wszystkich konsekrowanych diecezji na Christmas Party. Ciekawe kazanie. Okazało się, że nasz biskup jest synem lokalnego króla i gdyby nie światło ewangelii, które dotarło do jego wioski, rządziłby teraz i sprawował funkcje kapłańskie w śramie. Zamiast tego rządzi kościołem i sprawuje pełnię kapłaństwa Chrystusowego. Proszę bardzo, jak Pan Bóg jest twórczy. W kościele bardzo ładne dekoracje.


Rekreacja na dużej Sali. Dla mnie nudy, bo np. kabaret kościelno-polityczny, z którego większości nie chwytam. Życzą sobie życia długiego jak korupcja w Nigerii albo, żeby twoi wrogowie padali przed tobą jak naira wobec dolara itp. Rozwlekłe mowy, próby programu artystycznego (cóż, starali się) i autoprezentacja przy głównym mikrofonie. Potem losowanie... prezentów zasponsorowanych prze biskupa. Dostalam 3 szklanki, a Angelika komplet 3 puryfikaterzy. No i lunch z garów. Dłuuuuuuugo.
Pozdrawiam. Dzięki za wszelkie listy, mogę się zorientować, co tam u Was słychać.
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz