Kochani!
Pozdrawiam
wszystkich w świątecznym dniu urodzin Mahometa. Nie obchodzicie? Tutaj
się obchodzi i na ulicy można podziwiać piękne stroje muzułmanek, bez
żadnych strasznych zasłon na twarzy, proszę się nie niepokoić.
Jak
pamiętacie z zeszłego odcinka, z Benui State przywiozłyśmy kozę. Leży
ona już w kawałkach w zamrażarce (prąd jest teraz znacznie częściej, bo
nasi bracia interweniowali w elektrowni - myślałam, że użyli jedynie
argumentu pieniężnego, ale dowiedziałam się, że była potrzebna
"dodatkowa motywacja", bardzo mnie ciekawi jaka), a wyprawiona skóra
dumnie wisi na honorowym miejscu.
W
sobotę byłyśmy na spotkaniu zakonników diecezji Owerri. Samo spotkanie
długie i nudne, sprawy organizacyjne, finansowe i... osobiste. Wyszłam w
połowie, żeby się zrelaksować w pięknym ogrodzie. Ale
poznałam wiele osób i nowe miejsce. Bracia Miłosierdzia prowadzą tu
ośrodek dla niepełnosprawnych umysłowo. Od razu pomyślałam o naszej
siostrze Oli, która pracuje w warsztatach dla takowych. Te same klimaty,
tyle, że pacjenci czarni i mieszkają tu na stałe.
A w okolicy bardzo miłe jezioro z łódkami do przeprawy. Zajechałyśmy tam tylko przelotem. Bliższy rekonesans następnym razem.
Tego
samego dnia odwiedziłyśmy też siostry Ubogie Sługi, założone 150 lat
temu w Niemczech. Otworzyły właśnie nowy dom, a właściwie 2 połączone -
jeden dla wspólnoty, a drugi dom dziecka dla sierot. Miałam rzadką
okazję rozmawiać z 5 białymi siostrami, większość z nich przyjechała na
krótko z wyzytacją z USA i Niemiec. Bardzo tutaj wspierają swoje
siostry, co miesiąc któraś z nich przyjeżdża do Nigerii. No i budowa
została zakończona w niecały rok. Widząc naszą "kolorową" wspólnotę
wyraziły z nami solidarność - "niełatwo żyć razem, gdy się pochodzi z
różnych kultur, wiemy to bardzo dobrze..." Tak, te wyrazy zrozumienia
pochodziły z ust osób doświadczonych.
A w niedzielę, jak wiadomo, Uroczystość Chrystusa Króla i... procesja Bożego Ciała. Organizuje
się ją właśnie teraz, ponieważ w czerwcu jest pora deszczowa i zwykle
pada. Nigeryjska procesja Bożego Ciała na pewno by się wam spodobała.
Ciekawe jest to, że Najświętszy Sakrament idzie na końcu, a poprzedzają
go wszelkiego rodzaju grupy parafialne, każda we własnym stroju. W
zasadzie nie ma ludzi niestowarzyszonych. Wszyscy śpiewają i... tańczą.
Procesja jest radosna, na chwałę Bożą. Nic ze smętnych, przeciągłych
pieśni, które znamy z Polski.
Zaczęłam znowu prowadzić samochód. Mam silną motywację i przekonanie, że czas nadszedł. Ponieważ tutaj nie obowiązują żadne przepisy ruchu drogowego, myślałam, że to będzie trudne, ale... jest łatwiejsze niż w Polsce. Np. włączając się do ruchu, nie musisz się zatrzymywać - należy zwolnić, a potem posuwać się do przodu bardzo powoli. Nadjeżdżający cię widzą i zwolnią, a kiedy już jesteś na środku jezdni, to po prostu skręcasz. Nie przejmujesz się też pieszymi - oni sami muszą zadbać o swoje życie. W dodatku nawet, jak robisz dziwne rzeczy na jezdni, nikt się nie denerwuje, bo ludzie są przyzwyczajeni do kierowców, którzy nigdy nie odbyli żadnego kursu. No i nie zatrzyma cię żadna policja z mandatem lub punktami. Jedyną zasadą jest - jedź jak chcesz, byleś dojechała i nie przeszkadzała innym. Możesz skręcić i zawrócić, gdzie chcesz, możesz jechać pod prąd, a nawet zablokować drogę. Nie ma też potrzeby używania kierunkowskazów. Oczywiście uważam, że lepiej używać. Pewne utrudnienie stanowią fatalne drogi, czasem jedzie się jak na safari i trzeba uważać, żeby nie uszkodzić samochodu. Ale uszkodzenia i stłuczki to normalka - każdy ma poobijany samochód. Luz.
Pozdrawiam, Ania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz